Rowerowe Lubelskie: Lublin - Krzczonów - Piaski - Lublin

21:33


W ubiegłą niedzielę za cel wzięliśmy Krzczonowski Park Krajobrazowy. Trasa była wyznaczona już od tygodnia, nogi same rwały się do pedałowania i tylko prognozy pogody straszyły przelotnymi burzami. Ale czy burza może nam przeszkodzić? Oczywiście, że nie - spakowaliśmy przecież płaszcze przeciwdeszczowe, ciuchy na zmianę, a nawet małą parasolkę ;)

Przebieg trasy: Lublin Dziesiąta -> Krzczonów (przez Żabią Wolę, Skrzynice, Chmiel Pierwszy i Drugi oraz Olszankę) -> Piaski (przez Walentynów, Pustelnik, Stryjno Drugie i Pierwsze oraz Gardzienice) -> Lublin Dziesiąta (przez drogę serwisową przy S12, Kazimierzówkę i Wilczopole)

Dystans: 87,06 km
Czas jazdy (łącznie z postojami): 7h 06min 06s

Mapa trasy: Lublin - Krzczonów (Krzczonowski Park Krajobrazowy) - Piaski - Lublin

Profil trasy: wysokość max. 292 m - wysokość min. 175 m

Wycieczkę standardowo zaczęliśmy w Lublinie w dzielnicy Dziesiątej. Standardowo też wyjeżdżając z miasta drogą wojewódzką nr 835 polecamy przenieść się na drogę mniej-więcej równoległą, po drugiej stronie rzeki Czerniejówki. Poprowadzi nas przez miejscowości: Głusk, Żabią Wolę, Skrzynice, Chmiel Pierwszy i Chmiel Drugi aż do granicy Krzczonowskiego Parku Krajobrazowego. Jest dużo spokojniejsza, bardziej cicha i pozwala cieszyć się sielskim krajobrazem oraz delikatnym szmerem strumienia. Jej minusem jest jednak to, że kilka razy odbija i aby nie wyprowadziła nas w pola to trzeba pilnować mapy. Nam nie udało się przejechać bezbłędnie, trafialiśmy na drogi gruntowe częściej niż planowaliśmy, aż w pewnym momencie znaleźliśmy się w ślepym zaułku... Jeśli droga wyłożona betonowymi płytami nagle skręca pod kątem prostym w prawo - zawracajcie.


Krzczonowski Park Krajobrazowy utworzono 26 lat temu, w 1990 roku. Chroni charakterystyczny krajobraz tej części Lubelszczyzny - głęboko wcięte doliny rzek, wąwozy erozyjne i faliste wzniesienia (które mocno odczuliśmy w pedałach - jeśli zjeżdżasz z górki 40km/h, wiedz, że zaraz będziesz miał pod górę z prędkością 7km/h). Największą część, bo aż 70% powierzchni Parku to grunty orne, co wcale nie jest minusem. Pagórki wyglądają przepięknie zwłaszcza teraz, kiedy zielone zboża gęsto przeplatają się ze złotym rzepakiem.

Kolejne 25% powierzchni Parku to lasy, w tym trzy rezerwaty przyrody: Chmiel, Olszanka i Las Królewski. Dojeżdżając do granicy Parku od razu zobaczymy dwa z nich. Po lewej stronie stosunkowo nieduży rezerwat Chmiel, utworzony już w 1983 roku, w którym zachowane są fragmenty starego, naturalnego grądu z licznymi, pomnikowymi okazami dębu szypułkowego. Po prawej stronie natomiast rezerwat Olszanka, utworzony również w 1983 roku, chroniący stary, naturalny las dębowy. W tym rezerwacie znajduje się też pomnik przyrody "Buk", o czym informuje duża tabliczka kierunkowa przy głównej drodze. Nie polecamy jednak kierować się w tamtą stronę rowerem. Trzeba przejechać ok. kilometra wolnym tempem po drodze gruntowej wysadzanej wąskimi, ostrymi kamieniami. Już w połowie tych wybojów czułam jak mózg próbuje odkleić się od czaszki... Buk znajduje się po lewej stronie ścieżki i w zasadzie całkiem łatwo go przegapić - nie ma już więcej informacyjnych tabliczek, tylko zielona etykietka na pniu.

Krzczonowski Park Krajobrazowy, wieś Chmiel II

Krzczonowski Park Krajobrazowy, Pomnik przyrody Buk w rezerwacie Olszanka

Na rondzie w Krzczonowie skierowaliśmy się w stronę zabytkowego XVII-wiecznego Kościoła pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny z XIX-wieczną neogotycką dzwonnicą, wielokrotnie w swojej historii odnawianego (m.in. po kilku pożarach). Dalej jedziemy na Walentynów i Pustelnik, przez kolejny rezerwat przyrody: Las Królewski, utworzony w 1997 roku by chronić rzadkie gatunki roślin, zbiorowiska leśne i ciekawe ukształtowanie terenu.

Kościół pw. Najświętszej Maryi Panny w Krzczonowie

Krzczonowski Park Krajobrazowy, okolice wsi Walentynów

Krzczonowski Park Krajobrazowy, okolice wsi Walentynów

A za Pustelnikiem zaczęły się kłopoty...
W pewnym momencie urwała się droga asfaltowa, a pojawiła kolejna już dzisiaj gruntowa. Mimo, że dzień wcześniej padało, to dotychczas takie odcinki pokonaliśmy co prawda miejscami wolno i z większym wysiłkiem, niemniej bez poważniejszych problemów. Niezrażeni ruszyliśmy więc do przodu. Widząc już na horyzoncie upragniony asfalt nie zauważyliśmy, że droga zaczęła niebezpiecznie opadać poniżej poziomu pól, a grunt stawał się coraz bardziej grząski. Gdy doszło do nas jak bardzo niedoszacowaliśmy powagi sytuacji było już za późno - staliśmy po kostki w potwornym błocie, ubłocone koła przestały się kręcić, hamulców spod błota nie było nawet widać, a łańcuch i zębatki to była jakaś kosmiczna błotna katastrofa. Resztkami sił wspięliśmy się na pole (plując sobie w brodę, że dopiero w połowie tej błotnej tragedii) i zaczęliśmy ratować co się dało - przez chwilę myśląc, że oto w połowie trasy, 40 kilometrów od domu, zostaniemy bez środka lokomocji.

Najgorzej poradził sobie z błotem rower trekkingowy, z węższymi oponami, mniejszym bieżnikiem i obciążony sakwą która dodatkowo hamowała zwały w szczycie koła. Już po wstępnym zrzuceniu największego osadu wciąż wyglądało to tak:


Na szczęście rowery udało się doprowadzić do stanu jako takiej ponownej używalności. Solennie obiecaliśmy sobie, że dzisiaj już żadnej więcej gruntówki choćby trzeba było nadrobić i 20 kilometrów, a następnie skierowaliśmy się w Policzyźnie przez Stryjno Drugie i Stryjno Pierwsze na Piaski. Miejscowość po raz pierwszy uzyskała prawa miejskie już w I połowie XV wieku. Z rzeczy wartych zobaczenia znajdują się tam m.in. ruiny zboru kalwińskiego jeszcze z czasów, gdy miasto było centrum ewangelicyzmu w lubelskim. Wyjątkowo smutnym okresem w historii Piask był okres II wojny światowej, kiedy utworzono tu getto dla Żydów miejscowych, Lubelskich i Niemieckich, których następnie zgładzono w obozie zagłady Belzec.
Nie myśleliśmy już jednak o zwiedzaniu tylko o powrocie do domu, więc po krótkim odpoczynku na skwerze przy fontannie ruszyliśmy w stronę Lublina drogą serwisową przy S12. I subiektywnie był to najgorszy (oczywiście poza błotem) odcinek trasy - pod górę i cały czas pod wiatr... Odetchnęliśmy dopiero w Kazimierzówce. Potem już tylko przez Wilczopole i Lublin.

Skwer w Piaskach

Kapliczka przy drodze serwisowej koło S12, okolice Wierzchowisk Drugich

Młyn przy drodze serwisowej koło S12, Wierzchowiska Drugie

Czego nauczyliśmy się podczas tej wycieczki?
Przede wszystkim tego, że jeśli chcemy jechać drogami asfaltowymi, to trasę musimy wyznaczać na odpowiednim przybliżeniu - tak by wyraźnie było na niej widać drogi "grube" od "cienkich"...


Jeśli chcesz wiedzieć więcej
> o Krzczonowskim Parku Krajobrazowym: zajrzyj TUTAJ
> o Kościele w Krzczonowie: zajrzyj TUTAJ lub TUTAJ
> o getcie w Piaskach: zajrzyj TUTAJ 

You Might Also Like

3 komentarze

  1. Super przygoda, pozazdrościć, tylko trzeba mieć odpowiedni rower, zdjęcia przepiękne, krajobrazy są cudne. Tylko takich podróży ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Wbrew pozorom do takiej wycieczki, gdzie większość trasy prowadzi po asfalcie, wcale nie trzeba super-świetnego roweru. Wystarczy zwykły z dwoma kołami, hamulcami i jako-takimi przerzutkami. Wypasione rowery niezbędne są dopiero przy naprawdę ciężkich trasach po piachu, błocie, wybojach i z trudnym ukształtowaniem.

      Z miesiąc temu podobny profil innej trasy przejechałam na pożyczonym starym Brylancie, bez żadnych przerzutek - też się da! ;)

      Usuń
  2. To może i ja się skuszę w takim razie na takie wyprawy rowerowe ;) Oby tylko pogoda dopisywała, w końcu jazda rowerem dobra dla zdrowia :)

    OdpowiedzUsuń

Ostatnie Posty